FOLLOW

Photobucket photobucket Photobucket photobucket Photobucket photobucket photobucket photobucket photobucket

RECOMMENDED

LONDON. SOMEWHERE DIFFERENT

2.05.2014

INTERVIEW. PRESS MAY 2014

Dziś zapraszam Was do przeczytania wywiadu który  ukazał się w "Czasie Świecia", dodatku do Gazety Wyborczej. Odpowiadam w nim na pytania związane z moją pasją, pracą, marzeniami i przyszłością.
xoxo
BVL 


Nie chcę być jednolitą masą
- Na pierwszy pokaz udało mi się dostać całkiem przypadkiem. Wygrałem wejściówkę w ramach konkursu internetowego. Musiałem napisać czym jest dla mnie moda i dlaczego chcę siedzieć w drugim rzędzie na takim pokazie. Wtedy spełniło się jedno z moich marzeń - mówi Kamil Brzozowski z Jeżewa. Blair von London” w rozmowie z Magdaleną Potulską opowiada o tym jak się ubiera Paryż, Londyn i Berlin, o pasji i tym czego chce w życiu

Jesteś fryzjerem, magistrem kulturoznawstwa...
- Niedawno skończyłem Policealną Szkołę Fryzjerską i mam tytuł technika usług fryzjerskich. W grudniu ubiegłego roku obroniłem też pracę magisterską z kulturoznawstwa w  specjalności dziennikarstwo i krytyka artystyczna. W trakcie studiów przez półtora roku współpracowałem z „Czasem Świecia”. Sporo się wtedy nauczyłem, poznałem też wielu ciekawych ludzi i bardzo miło wspominam ten czas.

Jesteś też kojarzony z jedną z firm kosmetycznych
- Zgadza się, jestem okręgowym menagerem sprzedaży w firmie kosmetycznej Avon. To dało mi możliwość nauki wykonywania makijażu. Zaczynałem od buzi koleżanek. Początkowo nie wszystkie wierzyły, że  zrobię to dobrze i w dodatku będą mogły wyjść na imprezę. Szybko przekonywały się jednak, że wychodzi mi to całkiem nieźle. Podobnie było z paniami, które miałem przyjemność spotykać reprezentując firmę. Okazją były różne imprezy z ich udziałem, choćby w okolicznych kinach podczas kinowych wieczorów dla kobiet. Początkowo kobiety trochę nieufnie zerkały w moją stronę i bez przekonania słuchały tego, co im doradzam. Jednak kolejnym razem przychodziły specjalnie do mnie.  Twierdziły, że poprzednie moje sugestie był trafne i prosiły abym znów im coś podpowiedział albo zrobił makijaż. Nadal współpracuję z tą firmą. Między innymi właśnie ta działalność i moja otwartość dały mi szansę bycia w kilku miejscach związanych z branżą modową.

Prowadzisz też bloga
- Zaczęło się od tego, że w 2012 roku kilka razy komentowałem stylizacje, które ukazywały się w magazynie modowym „Grazia”, przez kolejnych kilka numerów, pojawiały się one na łamach. Później mój wizerunek został wyróżniony przez samego Roberta Kupisza, projektanta i stylistę fryzur,  obecnie będącego już ikoną wśród projektantów. To był konkurs, w którym wziąłem udział, a Kupisz doecnił moją fryzurę. To dodało pewności siebie i wtedy pomyślałem o założeniu własnego bloga.  Poprzez zamieszczane na nim treści chcę w ten sposób wyrazić siebie. Zaczęłam tam też tam pokazywać i komentować za równo swoje stylizacje jak i interesujący sposób ubierania się innych osób. Odbiór jest bardzo pozytywny dlatego też kontynuuje go do dziś.

Z bloga między innymi można dowiedzieć się w jakich pokazach miałeś okazję uczestniczyć, jak trafiłeś na pierwsze takie wydarzenie?
- Na pierwszy pokaz udało mi się dostać całkiem przypadkiem. Wygrałem wejściówkę w ramach konkursu internetowego. Musiałem napisać czym jest dla mnie moda i dlaczego chcę siedzieć w drugim rzędzie na takim pokazie. Wtedy spełniło się jedno z moich marzeń. Na takie pokazy nie przychodzą przypadkowe osoby, tylko te związane z branżą modową. Dlatego też  czułem się zaszczycony, że mogłem znaleźć się w tym gronie. Nie wiedziałem czego dokładnie się spodziewać, domyślałem się jedynie, że będzie grono znanych i cenionych osób. Pokaz odbywał się w Warszawie w „Złotych tarasach”. Swoją kolekcję wówczas prezentowała Charlotte Rouge, młoda projektantka tworząca proste, pokazujące ciało, kreacje.
Kompletnie zaskoczyło mnie, że tam nikt nie zwracał uwagi na panującą porę roku czy aurę, a był akurat luty. Moja znajoma na mróz ubrała cienką sukienkę i szpilki bez rajstop. Liczy się ogólny wygląd i prezencja, tam rajstopy są niedopuszczalne. Relację z tego pokazu opublikowałem na moim blogu.

Kolejnym miejscem w twojej modowej drodze był Berlin
- W Berlinie spędziłem tylko jeden dzień, ale był bardzo intensywny. Miałem okazję uczestniczyć w aż czterech showroomach różnych marek. Jednocześnie zobaczyłem także całe galerie kolekcji od codziennych, aż po dość kontrowersyjne.

Co to jest showrooom?
- To miejsce, które projektanci sobie wynajmują podczas trwania Fashion Week. W tych pomieszczeniach prezentują swoje marki. Typowe pokazy z udziałem modelek odbywają się w całkiem innym miejscu.

Zaobserwowałeś jakieś różnice w modzie w zależności od kraju?
- Jak miałbym porównać Fashion Week w Łodzi, Paryżu czy w Berlinie, to  jest  to bardzo duża rozbieżność. Za granicą „ulica” wygląda bardziej odważnie. Ludzie nie przejmują się tym, jak na podstawie wyglądu oceniają ich inni. W Paryżu dominują elegancja szyk i klasyka. Powiedziałbym, że nawet czasem ludzie chodzą za bardzo odświętnie ubrani.

A Berlin?
- A w Berlinie  panuje nonszalancja. Tam się nikt nie zastanawia nad komponowaniem stroju, czy coś do siebie pasuje czy nie. To moim zdaniem daje świetny efekt. Raczej preferowany jest taki niedopracowany wizerunek, mniej przemyślany. Inne są trendy w sąsiednich krajach i u nas te kolekcje są inne i  dominują odrębne style. Często to, co jest dostępnie w Berlinie nie będzie do nabycia u nas. Zbyt odważna kolekcja nie sprawdzi się i nie przymnie na polskich ulicach. My jeszcze nie przywykliśmy do takich ekstrawaganckich krojów, czy kolorów. W Łodzi natomiast można zobaczyć główne trendy w danym sezonie. Jest trochę „fashion victim,” czyli niewolnictwo mody.

A co robiłeś w Londynie ?
- Spędziłem tam trzy dni podczas londyńskiego Fashion Week. Tu, podobnie jak w Berlinie, robiłem zdjęcia osobom które wyróżniały się swoim stylem.  Następnie były one publikowane na stronie internetowej agencji, którą reprezentowali fotografowani przeze mnie modele. Muszę pochwalić się, że londyńscy fotografowie również mi robili zdjęcia. Miałem możliwość uczestniczyć w trzech prezentacjach kolekcji londyńskich. Najbardziej zachwycił mnie Markus Lupfer, u którego motywem przewodnim był wizerunek kota. Kolekcje widziałem we wrześniu, a później sama Miley Cyrus była ubrana w te ciuchy podczas swojego koncertu.

Uczestniczyłeś też w Warsaw Fashion Weekend
- Tak było to zaledwie miesiąc później. Dzięki, gdzieś po drodze nawiązanym kontaktom, miałem okazję uczestniczyć w tym wydarzeniu. Pojechałem tam jako przedstawiciel firmy Fashion TV, która między innymi zajmuję się projektowaniem odzieży. W trakcie tego pierwszego dla mnie, święta mody, zacząłem nabywać obycia  w tym świecie. Miałem możliwość doradzać kobietom jak mają kompletować stroje, z czym je nosić. Jak się okazuje wielu kobietom brakuje odwagi, by zacząć się ubierać bardziej odważnie i ekstrawagancko. Barierę stanowi to, co powiedzą ludzie.

Czym wyróżnia się moda w Londynie?
- Jeśli chodzi o ubrania z kolekcji biorących udział w pokazach, to od razu zwróciłem uwagę, że były one dopracowane w każdym detalu. Tam pasował każdy drobiazg. Poczynając od przysłowiowej nitki, kończąc na aranżacji i dekoracji wnętrz. Jednym słowem wszystko było dopięte na ostatni guzik. Tam też nie ma pozowania fotoreporterom na charakterystycznych ściankach. Nikt nie lansuje się tak, jak u nas, dzięki temu atmosfera jest bardzo naturalna.
W Londynie nikt nie patrzy ze zdziwieniem, kpiąco czy z pogardą, na styl ubierania się. Można wyjść po zakupy na śniadanie, w piżmie i w klapkach i nikogo to nie dziwi. Twój image, to twój problem. W Polsce jest tak, że wygląd wymaga perfekcji, w przeciwnym razie od razu zostaniesz skomentowany w negatywny sposób. Taki luzacki sposób ubierania nie przeszedłby bez komentarza, zwłaszcza w naszym Jeżewie. W Londynie ludzie się nie przejmują pogodą, chodzą w szpilkach w deszczu, a nawet po śniegu i to bez rajstop, ale  za to w futrze. Kobieta ma akurat taką potrzebę czy okazję i nikt się temu nie dziwi. To jest to, co cenię w modzie, to co mi się najbardziej podoba, co mi odpowiada i imponuje. Między innymi dlatego prowadzę bloga pod pseudonimem „Blair von London”.

A Paryż?
- Na przełomie lutego i marca miałem okazję poznać również tamtejszy świat mody. Głównie uczestniczyłem tam w prezentacjach marek w showroomach. Z wielu powodów ten wyjazd, to było dla mnie ogromne przeżycie. Przede wszystkim jechałem całkiem sam, jako reprezentant firmy z którą współpracowałem.  Od początku do końca byłem zdany sam na siebie. Sam musiałem się poruszać po Paryżu, a co najważniejsze, na czas pojawiać we wielu miejscach związanych z modą. Tam właściwie wszędzie obowiązywał język angielski i to też było duże wyzwanie dla mnie. Całkiem nieźle mi poszło.

Jakie wrażenie zrobili na tobie paryżanie ?
- Paryż to inny świat. Tam panuje inna atmosfera, paryżanie są życzliwi, bardzo mili i przychylni innym narodowościom. Bardzo byli mi pomocni w dotarciu do celu. Niestety mają też wady, choćby takie, że francuzi nie chcą mówić w innym języku niż ich ojczysty. Ja zadawałem pytanie po angielsku, a odpowiedz uzyskiwałem po francusku.

Miałeś czas na zwiedzanie ?
- Oczywiście, koniecznie chciałem zobaczyć Wieżę Eiffla. To było od dawna moim marzeniem  i się spełniło. Dla niektórych to zwykła konstrukcja, dla mnie to coś więcej. Tak  jest specyficznie. Dookoła pełno ludzi, oczywiście z charakterystycznymi francuskimi bajglami. Oni mają więcej czasu. Idą na spacer, delektują się chwilą,  znajdują czas na  wyjścia ze znajomymi do kawiarenki. Jeśli chodzi o ich styl ubierania, to jest on bardzo prosty - klasyczny i praktyczny.  Jednocześnie to rzeczy uszyte z dobrych jakościowo materiałów, co się z tym wiąże, nie należą do najtańszych, ale z uwagi i na swój uniwersalny styl posłużą przez wiele lat.

A jak ubierają się panowie w Paryżu ?
- Na pewno inaczej niż w Polce. Każdego dnia starają się podkreślić swój charakter i swój styl. Zakładają całkiem inny rodzaj garderoby. Wybierają dobrze skrojone marynarki, koszule, do tego eleganckie buty. Bardzo popularne są kolorowe apaszki, torebki i tego typu dodatki. Chętnie dbają nie tylko o swój wizerunek, ale i o ciało. Coraz większą popularnością wśród panów cieszą się też kolorowe kosmetyki wykorzystywane do robienia makijażu. Podoba mi się ta francuska swoboda i ich sposób noszenia się. Niestety w Polsce tego brakuje.

Ty sam nie stronisz od ekstrawaganckich ubrań
- Na pewno wiele osób zauważyło, że lubię eksperymentować z modą i bawić się nią. Od wielu lat śledzę nowinki w magazynach. Kilkanaście lat temu zaczęła mi je przywozić moja ciocia z Niemiec i stanowiły one dla mnie inspirację. Sporo czasu spędziłem za granicą i tam dowiedziałem się, jak mogą ubierać się mężczyźni. W jaki sposób można spędzać czas wolny i w jaki, inny sposób, żyć.  Niemcy regularnie chodzą do fryzjera, depilują brwi i kupują spore ilości ubrań.
Moja wizyta w Paryżu utwierdziła mnie w przekonaniu, że droga, którą podążam jest słuszna. Tam nikt nie zwracał uwagi na moje stylizacje i mój ubiór, a jeśli tak, to tylko w pozytywnym sensie. Nie jest ważne kto nosi daną rzecz, liczy się to, aby człowiek czuł się w niej dobrze. Ja wyznaję zasadę, że lepiej mieć mniej ciuchów, ale lepsze jakościowo. Przekonałem się, że opłaci się odłożyć i kupić kultową torebkę, choćby Louis Vuitton. Jedną taką mam już od trzech lat i cały czas wygląda jakby była kupiona wczoraj. Jednocześnie nie stronię też od  outletów czy popularnych lumpeksów. Tam przy odrobinie szczęścia można kupić niepowtarzalne perełki.
W Polsce dla facetów zarezerwowane są ciemne kolory, szarości i zielenie. A kto powiedział, że my mamy się tak nudno ubierać? Ja w jasnych barwach czuję się lepiej, dodają mi pozytywnej energii. Lubię nosić torby czy apaszki, bo dodają szyku i podkreślają osobowość.  Za granicą panowie nie chodzą do pracy z plecakiem. Wręcz przeciwnie, im lepsza jakościowo torba, tym  lepiej.

Używasz też kolorowych kosmetyków
- Może dziesięć lat temu byłoby to sensacją, dziś już nie jest. Rynek kosmetyczny coraz bardziej rozszerza się również o kosmetyki przeznaczone specjalnie dla mężczyzn. Nie uważam abym robił coś złego. To na razie u nas nowość, którą nie wszyscy akceptują, ale myślę, że także i ten trend dojdzie do nas. W Paryżu mężczyźni używają podkładów aby ich twarze prezentowały się lepiej i tam nie robi to na nikim wrażania. Ja dzięki temu lepiej się czuję i w ten sposób podkreślam swoją twarz i wyostrzam jej rysy.

Nie boisz się komentarzy?
- Często bywa tak, że ci co początkowo wyśmiewają mój wizerunek, później pytają mnie o radę w kwestii ubioru czy stylizacji. W naszych kręgach mylnie odbierane są osoby wyróżniające się z tłumu. A ja się właśnie wyróżniam i chcę się wyróżniać. Nigdy nie chciałem być jednolitą masą i wyglądać tak jak większość. Nikt ,nikomu nie zabrania odmienności. Dziwię wielu osobom, że nie próbują znaleźć własnego stylu, a zakładają to co narzucają sklepy albo to co zakłada cała Polska. Od każdego z nas zależy kim chce być w życiu i powinniśmy dany nam czas w pełni wykorzystać. Ubierając się w taki, sposób, liczę się z różnymi reakcjami.

Przejmujesz się krytyką?
-  Jeśli miałbym się przejmować tym co mówią o mnie inni, to musiałbym nie wychodzić z domu. Nie chcę robić czegoś wbrew sobie, tylko po to aby przypodobać się ludziom. Osoby znające się na modzie doceniły to, jak wyglądam i to jest dla mnie ważne. Idę swoim torem, spełniam swoje marzenia i nikomu nie bronię robić tego samego. Dzięki temu czuję się szczęśliwy.

Jakie masz plany na przyszłość?
- Chciałbym zdobywać doświadczenie na wielu płaszczyznach. Choćby  nabierać wprawy w dziedzinie fryzjerstwa. Chciałbym też aby moje życie podążało w kierunku mody i świata związanego ze stylizacją i kreowaniem wizerunku. Może w jakimś momencie życia dane mi będzie tworzyć również kreacje i prezentować je. Przyszłość chciałbym związać z branżą modową. To jest to co kocham, to mój świat.  Przede wszystkim jednak chciałbym swoje życie przeżyć mądrze i pozostawić coś po sobie. Choćby to było tylko przesłanie, że człowiek o odmiennym stylu ubierania się czy sposobie życia, nie jest gorszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz