Zdania podobno nie zaczyna się od „więc”, jednak tutaj aż się o
to prosi. W końcu wielkimi krokami nadchodzi przez jednych oczekiwany, a przez
drugich nie za bardzo… koniec roku. Jak naprawę wygląda to podsumowanie? Ja
postaram skupić się tym razem na kryzysie, kredycie i pieniądzu. Niby to
ostatnie szczęścia nie przynosi, ale można spokojniej spać. Jesteście Państwo
gotowi? No to zaczynamy!
Ach ten kryzys…
Skąd mam wziąć na to pieniądze? Nie stać mnie, muszę to kupić. Z roku na rok
jest coraz gorzej z tymi wypłatami… Czy Wam również zdarza się słyszeć właśnie
takie stwierdzenia, które w większości oparte są na narzekaniu? Myślę, że tak
lub nawet sami niekiedy podobnie jak ja sam je wypowiadaliście. Nie byłoby w
tym nic złego jakby nie pewien przykład, z którym się w ostatnim czasie
spotkałem. Znajoma stwierdziła, że wybiera się na wesela, jednak nie ma się, w
co ubrać i zupełnie nie ma pojęcia jaką kwotę pieniężną powinna włożyć do
przysłowiowej koperty. Poradziłem jej minimalną kwotę, na którą mogła sobie
pozwolić i wyjść z tego z uśmiechem na twarzy, a kreację ze sklepu z używaną
odzieżą. Wiem, wiem. Pewnie większość z Państwa pomyśli sobie, że chyba
zwariowałem. Bo to wesele i trzeba dobrze wyglądać. Otóż jest zupełnie na
odwrót. Często można otrzymać ubrania jeszcze z papierową metką i w
nienaruszonym stanie. Nie trzeba wydawać fortuny na to, aby wyglądać jak z pod
igły. I właśnie w taki sposób jej poradziłem. W odwecie znajoma prawie się na
mnie obraziła.
Kilka dni przed
tą uroczystością spotkałem się z nią ponownie. Po krótkiej wymianie zdań z
błyskiem w oku stwierdziła, że wzięła kredyt na dwa tysiące złotych.
Przestraszyłem się, ponieważ pomyślałem, że stało się coś ważnego i sytuacja
tego wymagała. Nie drodzy Czytelnicy. Nic z tych rzeczy. Kredyt został wzięty
na wesele. Na rzecz, która w żadnym stopniu się nie zwróci, a tym bardziej
będzie obciążenie, do końca spłacenia kredytu. Połowa na prezent, a pozostała
część na ubiór. Bo jak stwierdziła stać ją i nie będzie gorsza od innych gości.
A po drugie dawno nie miała okazji bawić się na weselu.
Kredyt na
wesele? Wiele rzeczy już słyszałem, ale o takiej sytuacji jeszcze nie. Zupełnie
nie wiem, co może przemawiać taką postawą. Bo z pewnością nie ludzki rozsądek.
Próżność? Głupota? A może chęć posiadania czegoś więcej?
Jeśli zastaw
się, a postaw jest tutaj ważniejsze to, co dalej w życiu? Wesele ucieknie jak
wiatr między palcami, a kredyt do spłacenia dalej zostanie. I nikt go za nas w
większości przypadków nie spłaci. Czy już nie warto pokazać swojego naturalnego
oblicza i zaprezentować się takim, jakim naprawdę się jest? Pieniądze od zawsze
były kojarzone ze statusem i myślę, że jeszcze długo tak pozostanie.
A jak ma się w
tym przypadku zdanie „Nie stać mnie” odnośnie wziętego kredytu w banku? Czy
brzmi ono realnie? Chyba bardziej jak baśń. Jeśli kogoś nie stać na dany zakup
to powinno ograniczyć się zbędne wydatki. Nikogo nie powinno się oceniać,
ponieważ każdy sam decyduje o swoim życiu, jednak komentarz sam się ciśnie. Do
sytuacji dołączyłem swoje przysłowiowe pięć groszy, jednak dalej nie potrafię w
jednoznaczny sposób określić odpowiedzi na to pytanie. A którą stronę obierają
Państwo? Czy może warto wziąć kredyty na nowe ubranie, a następnie martwić się,
w jaki sposób go spłacić? Ale chociaż przez chwilę jesteśmy dowartościowani.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz